lutego 09, 2017

Las Cabanas i Nacpan


Idealny piasek, błękitna woda, palmy a na nich kokosy i wolność unosząca się w powietrzu. Dziś przeniesiemy się na jedną z wysp Filipin Palawan i jej małe miasteczko El Nido a stamtąd na rajskie Las Cabanas i Nacpan. Zapominamy o zimie! i wprowadzamy się w stan wizualizacji racząc swoją wyobraźnię poniższymi fotografiami. Gdyby ktoś potrzebował więcej adrenaliny można użyć kremu z filtrem 50, rozłożyć kocyk i założyć kapelusz. Emocje gwarantowane 😊

W powietrzu już czuć różnicę gdy wsiadamy do busa w kierunku El Nido. Do tej pory każda przejażdżka tym środkiem komunikacji czy też autobusem, to była typowa filipińska jazda 😊. Tak podróżowaliśmy w większości podczas pierwszego tygodnia na Filipinach. Z mieszkańcami, klimatyzacją na maksa i tylko naszymi często przerażonymi minami pytającymi czy przeżyjemy wraz z kolejnym zakrętem?. Tym razem w busie sami obcokrajowcy. Już wiemy, że jedziemy do turystycznego miejsca o nazwie El Nido. Jak bardzo turystycznego przekonaliśmy się o tym już na miejscu.

#Transport. Gdy pytaliśmy się o ceny z San Vicente do El Nido za van liczą sobie 700 peso/osoba. Można zrobić tą trasę taniej autobusem. My ostatecznie płacimy 250 peso/osoba. Do głównego skrzyżowania drogi (Poblacion Road z Puerto Princessa North Road) kierunek El Nido podwozi nas dżipem nasz filipiński przyjaciel Andres. Czas podróży z tego miejsca 2,5 godz, dystans 108 km.
Na Filipinach trzeba dobrze zaplanować sobie miejsca które chce się odwiedzić i zarezerwować sporą ilość czasu, by się tam dostać. Dystans jaki trzeba pokonać a czas jaki trzeba temu dedykować często szybko weryfikuje dalsze plany podróży 😉

#Nocleg. Wiedzieliśmy, że mogą być problemy z zakwaterowaniem, bo już przed przyjazdem robiliśmy przymiarki, żeby coś zarezerwować, ale nie było za wiele opcji, a jeśli już były to nie na naszą kieszeń 😊. Jedziemy tam jednak z namiarem na konkretne miejsce od Andresa. Jego znajomy jest tam właścicielem a miejsce nazywa się Dream Land .
Gdy dojeżdżamy pod wskazany adres (nocleg nieco oddalony od centrum) okazuje się, że mamy do "wyboru jednej pokój". Bez klimatyzacji, zimna woda, prąd jest ale z przerwami - 800 peso/doba, czyli podobnie jak to bywało dotychczas z noclegami.
Cieszymy się, że mamy gdzie spać jest już ciemno (na Filipinach przez cały rok ciemno robi się już około godz. 18/19), nie chce nam się szukać już dziś noclegu. Zostajemy w Dream Land na jedną noc.
Podczas naszego 6 dniowego pobytu w El Nido nocujemy jeszcze w jednym miejscu Biolina i to miejsce szczerze Wam polecam. Tego miejsca nie znajdziecie na booking.com. Rezerwacja noclegu tylko przez facebook albo e-mail. Nam udało się tam trafić maszerując z miejsca do miejsca i pytając o wolne noclegi. Mieliśmy szczęście, bo był akurat wolny pokój na dwie noce. Ostatecznie zostaliśmy tam na 4 noce przedłużając rezerwację z dnia na dzień 😊.


Kilka przydatnych informacji o El Nido.

Prąd w miasteczku jest, chodź z przerwami. Przykładowo w godzinach od 19-22 większość sklepów nie miała prądu. Na uliczkach robiło się bardzo klimatycznie, gdy na ladach sklepowych paliły się świeczki. Tylko nieliczne sklepy wyróżniały się w tłumie, zasilane przez prywatne agregaty. W miejscach noclegowych jest podobnie.
Ciepła woda. W zasadzie tylko w jednym miejscu podczas 2 tygodni pobytu na Filipinach mieliśmy ciepłą wodę za dodatkową opłatą. Zawsze można poprosić o zagotowanie, nie ma najmniejszego problemu. Darmowy bonus w postaci letniej wody, z nagrzanych przez cały dzień run, cieszył bardzo 😉
Zakwaterowanie. W sezonie dość ciężko jest znaleźć fajne miejsce, trzeba się trochę nachodzić. My mieliśmy farta z Bioliną, ale mogło być odwrotnie. Lepiej więc jeśli ma się jakieś polecone miejsce to zarezerwować wcześniej. Jeśli chodzi o rezerwację w ciemno może z tym być różnie, ryzyko że trafimy na coś co nie koniecznie pokrywa się ze zdjęciami jest dość wysokie.
Jedzenie. Zdecydowanie droższe niż w pozostałych miejscach w których dotychczas byliśmy. Ceny porównywalne do europejskich.
El Nido. Bardzo turystyczne, ale stanowi świetną bazę wypadową na Island Hopping.

Lekki zarys, tło El Nido za nami, bo ten post nie o tym miał być. Słońce miało zagościć w tym poście bo zima panuje😉

#Las Cabańas

Na plażę trafiliśmy na skuterze. Jeden dzień dedykowaliśmy sobie właśnie na ten środek komunikacji. Koszt wynajmu to 500/600 peso/dzień w zależności od miejsca (do dyspozycji w godz. 7-19). Ta plaża była tylko w tym dniu pierwszym przystankiem podczas całodniowej wycieczki. Szybko obiecaliśmy sobie, że jeszcze podczas naszego pobytu tu zajrzymy.  Na plażę można też dojechać trycyklem, to zaledwie 10 minut od centrum, koszt 100 peso. Trzeba negocjować bo cena wywoławcza to często 150 peso.

Plaża jest mniej znana niż Nacpan popularna w El Nido, o niej jednak za chwilę, bowiem moje serce skradła właśnie Las Cabańas.



   

Bardzo pozytywne wibracje towarzyszą tej plaży. Niczego tu nie brakuje. Do dyspozycji leżaki, bary z zimnymi napojami, jedzeniem. Na plaży jest przepiękny resort Las Cabanas Beach Resort. Spóźniliśmy się jednak z rezerwacją bo wszystko już było zajęte do końca lutego. O wolny pokój oczywiście tylko z ciekawości :) pytaliśmy 24.01. Spieszcie się jeśli chcecie coś wolnego na kolejne miesiące 😉


Tak jak sobie obiecaliśmy na plaży spędziliśmy jeszcze jeden dzień. Nie koniecznie leżąc plackiem, przynajmniej nie cały czas, ale spacerując wzdłuż morza. Pierwszego dnia przy resorcie spotkaliśmy dziewczynę, które trzymała w ręce 3 ogromne, przepiękne muszle.  Powiedziała, na że jeśli chcemy takie znaleźć, powinniśmy się trochę poszwędać i "zapuścić" nieco dalej. Tak tez zrobiliśmy. Przeszliśmy spory kawał wzdłuż morza i faktycznie, ogromne, piękne muszle i cała masa przepięknych maleńkich muszelek wygrzewających się na plaży. Prawdziwe skarby morza. Tym małym muszelkom nie odpuściłam przywiozłam ich trochę do domu, mam pomysł na parę dekoracji z ich udziałem.




#Nacpan

Plaża Nacpan to kolejny przystanek skuterowej wycieczki. Na plażę już nieco dalej bo około 40 minut. Nam zajęło to nieco dłużej. Robiliśmy przystanki, nie można było tej drogi ot tak przejechać bo widoki były niesamowite, więc chciało się ich bardziej doświadczyć.  Przepiękna zieleń, w powietrzu czuć jej dzikość. Droga  do plaży  asfaltowa i szutrowa z wysypanym żwirem. Gdzieniegdzie trwają "zaawansowane"😉 prace drogowe.


   
Plaża jest płatna - 50 peso/osoba. Tuż przed wjazdem na plaże przed nami spada ogromny kokos z palmy. Ubaw niesamowity, ja miałam kask ale mój partner bez. Swoją drogą to trochę niebezpieczne przecież te kokosy są ogromne, w momencie zdarzenia jedynak jedyne o czym pomyślałam to to, że chyba zaraz pęknę ze śmiechu. Tego samego też dnia, rozmawialiśmy przecież o spadających kokosach, czyli ich niekontrolowanych atakach na ludzi 😊 i możliwych konsekwencjach.

Po niezwykle ciekawej podróży rozkładamy się na plaży, chociaż na chwilę, żeby odpocząć. Jest już około godz. 15.
Na plaży było sporo osób. Rozkładamy koc w cieniu. Podziwiamy piękną , szeroką plażę i niezwykle wysokie palmy za nami. Wlepieni raz w nie, raz w morze raz w bezdomne psiaki, które pojawiły się koło nas w tempie błyskawicy jak tylko zobaczyły, że wyciągamy coś do jedzenia. W rzeczywistości miały większą ochotę nie na jedzenie a na zabawę. Jeden zabrał się za nasze buty, drugi zaczął tarmosić nasz koc a trzeci próbował wcisnął mordkę do lekko otworzonego plecaka. Próba odbioru czegokolwiek kończyła się tylko jeszcze większą ochotą z ich strony na zabawę. Zrobił się lekki szum wśród plażowiczów i oczywiście śmiech, bo ta scenka była na prawdę komiczna. Swoją drogą takich psiaków jest tam bardzo, ale to bardzo dużo. Nie są agresywne, raczej tylko patrzą by załapać się na jakiś kęs. Aż się prosi by podzielić się z nimi posiłkiem, patrząc na ich wychudzone ciałka.

   



Spacer po plaży, rozmowy z plażowiczami, kąpiel w morzu. Słońce już przybiera intensywniejszych kolorów, wszystko wskazuje na to, że zachód słońca będzie ładny mimo lekko zachmurzonego nieba.

    

Z żalem zbieramy się do powrotu, skuter musimy oddać do godz. 19 w całości 😊, a słońce coraz niżej. Perspektywa jazdy po ciemku sprawia, że organizuję się bardzo szybko. 
To był na prawdę przepiękny dzień.

6 komentarzy:

  1. Absolutnie bajkowa wyprawa, cudowne miejsce !

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniałe miejsce, strasznie chciałabym je odwiedzić. W dodatku nie byłam nigdy gdzieś, gdzie nie ma stałego prądu... :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzięki za te chwilę relaksu! Zdjęcia skutecznie wprawiają w pozytywny nastrój :) Pozdrawiam! Asia

    OdpowiedzUsuń
  4. To musiał być doprawdy przepiękny dzień! I jakie zdjęcia, wow!

    OdpowiedzUsuń
  5. Niezły Dream Land... �� ps. piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 paradaespana , Blogger